sobota, 27 lutego 2016

Od Darkhearta CD Deerpaw (post próbny)

Siedzieliśmy razem z Deerpaw na polanie. Kotka wpatrywała się we mnie okrągłymi oczami, czekając aż rozpocznę opowieść. Odchrząknąłem.
- Jak wiesz są cztery klany. Nasz nosi nawę Klan Wilka. Graniczymy z Klanem Burzy, którym dowodzi Silverstar. Jest to klan mniej więcej nastawiony neutralnie. Klan Nocy, którego liderem jest Blackstar, nie jest nastawiony zbyt przyjaźnie. Klan Klifu ma z nami sojusz. Ich przywódczynią jest Unexspectedstar. - powiedziałem, niepewny jak wiele z tej wiedzy posiada moja terminatorka. Możliwe, że już to wie, ale nie mógłbym dopuścić do tego by ta wiedza ją ominęła, gdyby jednak nie wiedziała. Sam nie byłem zbyt zaangażowany w politykę między - klanową, więc nie wiedziałem zbyt wiele o tym jak to teraz wygląda. Trochę kiepsko, no ale ... Spojrzałem na Deerpaw, jednak ta chyba nie wyglądała na zawiedzioną. No przynajmniej tyle. Nawet jeśli okazałem się słaby, to przynajmniej potrafiła ukryć rozczarowanie. A może jednak była szczera i nic nie wiedziała? Odgoniłem od siebie natrętne myśli. Nie mogę zmarnować całego dnia na rozmowie z Deerpaw. Skoro jestem jej mistrzem, to muszę nadrobić moje kiepskie słowa w inny sposób. Ten w którym jestem o wiele lepszy. Córka Wolfstar'a wyglądała bezbronnie i krucho, mimo to nie mogłem pozwolić sobie na przymykanie oka na niedociągnięcia. Moja terminatorka zostanie wojowniczką. Koniec kropka.
- Chodźmy. Przed nami jeszcze trochę drogi. - powiedziałem, wstając. Deerpaw uśmiechnęła się i energicznie podniosła się na łapy.
- Gdzie idziemy? - zapytała.
- Odwiedzimy Wysokie Sosny. - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. Miałem zamiar dać jej tam małą lekcję polowania, gdyż był to jeden z lepszych terenów do nauki łowów, szczególnie na ptaki. Po za tym był to w miarę bezpieczny teren. Nie chciałem by mojej uczennicy stało się coś złego już w pierwszym dniu mojej nauki! To dopiero byłby koszmar.

~*~

Deerpaw przez cała drogę była grzeczna. Prawie aż za grzeczna. Czułem, że jest to spowodowane tym, iż jest to jej pierwsza wyprawa tak daleko od obozu. Nie miałem wątpliwości, że jak się bardziej ośmieli to zacznie być trochę bardziej nieposłuszna. Ale to dobrze. Kocięta powinny zachowywać się jak kocięta. Nawet młodzi terminatorzy.

~*~

Wysokie Sosny były dużymi drzewami, które zdawały się sięgać nieba. Razem z Deerpaw szliśmy po uschniętej trawie, która lekko szeleściła pod naszymi łapami. Jak można się domyślić, moje kroki były cichsze przez pewne nawyki, które dawno temu weszły mi w krew i za nic nie dało by się ich wykorzenić. Lekki wiatr wiał prosto w nasze pyszczki, przez co zwierzęta przed nami nie mogły nas wyczuć. Wciągnąłem powietrze, chwytając zapach niewielkiego drozda. Zatrzymałem się i spojrzałem na Deerpaw.
- Czujesz coś? - zapytałem. Kotka uniosła pyszczek do góry i zaczęła węszyć w powietrzu.
- Umm ... ptak? - zapytała z wahaniem w głosie.
- Drozd. - uzupełniłem. - Teraz spróbujemy podkraść się do niego bliżej, a w tedy pokażę ci jak podchodzić ptaki. - Deerpaw kiwnęła głową i lekko nerwowo ruszyła za mną. Ostrożnie stawiałem łapy wśród poszycia, by nie zdradził mnie najmniejszy szmer. Gdy drozd ukazał się naszym oczom, Deerpaw zatrzymała się i obserwowała polowanie. Czułem na sobie jej uważny wzrok. Idąc cieniem byłem mniej widoczny dla zwierzyny, kierunek wiatru również był korzystny dla mnie. Poruszałem się bezgłośnie, nisko przy ziemi, nie na tyle jednak by szurać brzuchem o podłoże. Od drozda dzieliła mnie odległość jednego skoku. Zatrzymałem się, spinając mięśnie, po czym odbiłem się i jednym płynnym ruchem skoczyłem ... wyżej i dalej niż siedział ptak. Drozd wzbił się w powietrze, machając skrzydłami w panice. Gdyby był na ty samym miejscu co wcześniej, nic by mu się nie stało. Jednak ja wybiłem się w innym kierunku, tym w który poleciał ptak. Drozd praktycznie sam wpadł mi w łapy, a moje ostre pazury zacisnęły się na nim. Razem wylądowaliśmy na ziemi, gdzie jednym ugryzieniem dobiłem stworzonko. Spojrzałem na Deerpaw.
- Chcesz pomóc mi go zakopać? - zapytałem, a kotka kiwnęła głową, podbiegając do mnie. Gdy razem zakopywaliśmy zdobycz, zacząłem tłumaczyć. - Zdobycz zakopujemy by nic nam jej nie zabrało, podczas gdy my będziemy kontynuowali polowanie. Później wrócimy po całą zwierzynę i zaniesiemy do obozu. - skończyłem mówić w chwili gdy skończyliśmy ukrywać zabitego drozda.
- Darkhearcie ... mogę spróbować coś upolować? - zapytała Deerpaw. Uśmiechnąłem się.
- Oczywiście! Po to tu jesteśmy. - powiedziałem z uśmiechem na pysku. Koteczka odwzajemniała uśmiech. Chyba przełamaliśmy "pierwsze lody". To dobrze, nawet bardzo.